czwartek, 3 czerwca 2010

Game studies

Dla wszystkich wybierających się na studia drugiego stopnia ze specjalności: projektowanie gier wideo.
Pomocne przed kolokwium z historii gier.
Wszak Pacman, Tetris i Arkanoid są dla gier tym, czym bracia Lumiere dla kina!

Niech żyje 8-pikselowy świat!

środa, 2 czerwca 2010

Prosta zagadka :)

Filmoznawcy moi drodzy! Jako, że jestem fanką Dona Hertzfeldta, to teraz będę Wasz zamęczała jego dziełami. Mała zagadka: jak myślicie, jaki film zainspirował Dona do stworzenia tegoż dziełka?

wtorek, 1 czerwca 2010

My life, my films, my channel

Jako że są rzeczy, których kupić nie można, ale za wszystkie inne trzeba niestety placic, ostatnio zostalam pozbawiona mojej ukochanej stacji, a mianowicie TCM.



Ma rodzicielka stwierdzilka bowiem, że dodatkowe 30 zlotych za "Kiedy Harry poznal Sally" 7 razy w miesiący to zdecydowanie zbyt duzo. Absolutnie się nią zgadzam - w pewnych godzinach TCM wyswietla prawdziwe nowosci;D
Niemniej jednak zrobilo mi sie smutno, gdyz, jaki inny kanal prezentuje o 6.30"Zakazaną planetą"? Albo telepatycznie odbiera pragnienia swych widzow, takie jak chec rozpoczęcia dnia od "Sklepu na rogu"? Ponadto TCM jest jedyną znaną mi stacją, na której wlasciwie nie ma reklam. Zamiast nich kanal prezentuje mini-dokumenty, np. 5-minutową sylwetkę Cyd Charisse.



Moja fascynacja wspomniana stacja rozpoczela sie juz 10 lat temu. To wlasnie na TCM ogladalam stare filmy, ktorych nie moglam zobaczyc nigdzie indziej. Najbardziej zapadl mi w pamiec "Arszenik i stare koronki" - gdy rok temu znow go obejrzalam (rowniez na TCM!) poczulam jakbym spotkala starego, dobrego przyjaciela:) Drugim filmem, ktory wspominam z tego okresu, jest ukochane przez moja mame "Przeminelo z wiatrem". Z dziela Selznicka chyba najwieksze wrazenie do tej pory robi na mnie scena, gdy Vivien Leigh przysiega sobie, ze juz nigdy nie bedzie ciepriec glodu. Niestety nadmierna ilosc projekcji tego filmu w koncu mnie znuzyla. Moja mama regularnie oglada "Przeminelo z wiatrem" co kilka miesiecy:)



TCM jest interesujaca stacja, wlasnie ze wzgledu na fakt swej odmiennosci. Nie wyswietla teleteruniejow, programow informacyjnych, seriali czy typowych talk-shows. Byc moze wlasnie dlatego lubie ten kanal - percepcja filmow na TCM przypomina ogladanie plyty DVD. Nic nie jest w stanie przerwac projekcji, gdyz nie istnieje tu zwyczaj zaklocania seansu reklamami. Jesli glebiej sie nad tym zastanowic, wlasciwie ogladanie TCM stanowi nawet wieksza przyjemnosc niz seans z DVD. Gdy wlaczamy odtwarzacz wiemy, ze film niestety kiedys sie skonczy.Wtedy trzeba bedzie poszukac kolejnej plyty i wrocic do codziennosci. W przypadku TCM final projekcji nigdy nie jest przykry - zaraz po nim mozna obejrzec wywiad z Tarantino, a niebawem rozpoczyna sie kolejny seans.
Chcac dowiedziec sie wiecej o historii wspomnianej stacji, odkrylam rzecz interesujaca - ogladalam ja wlasciwie od poczatkow istnienia. Rzecz jasna - europejskich poczatkow, bo sam kanal narodzil sie w USA w 1994 r. W Polsce po raz pierwszy TCM nadala program 1 wrzesnia 1998 r. Jednak poczatkowo filmy mozna bylo ogladac jedynie pomiedzy godzina 21 a 3. Dzialo sie tak dlatego, ze wyswietlano stacje w pasmie zajmowanym przez Cartoon Network. 1 marca 2007 r. uruchomiono przekaz calodobowy. W taki sposób można oglądać TCM na Cyfrze+, ktorej jestem szczesliwa posiadaczka.
Pierwszym filmem jaki zaprezentowano w programie bylo wspomniane przez mnie "Przeminęlo z wiatrem". Data emisji zostala zreszta wybrana na 14 kwietnia, a wiec kolejna rocznice pierwszego pokazu filmu w Nowym Jorku. Skrot TCM pochodzi od slow Turner Classic Movies, gdzie Turner to nazwisko jej zalozyciela. Celem kanalu jest wiec prezentowanie tzw. "klasycznych filmow". Chodzi tutaj o dziela nagrodzone Oscarem lub w jakikolwiek sposób wyjątkowe. Stacja w kazdym miesiacu ma tez bloki tematyczne - np. tydzien westernu czy poniedzialki z Natalie Wood. Trzeba jednak zaznaczyć, że prezentowane filmy to jedynie produkcje amerykanskie. Zazwyczaj powstale miedzy 1930-1970, choc czasem pojawiaja sie nowsze (np."Listonosz zawsze dzwoni dwa razy" (1981))
W kontekscie naszych rozwazan odnosnie tego czym wlasciwie jest telewizja, zastanawiam sie w jaki sposob nalezy analizowac taki typ stacji. TCM jest bowiem kanalem tematycznym, wiec jego ramowka ma wlasna specyfike. Czy sprawia to jednak, ze nie moze nas wciagnac jej strumien?

Dla zainteresowanych zamieszczam spoty reklamowe i oczywiscie zapraszam do grupy fanowskiej na facebooku ;)

Filmy z Ritą Hayworth:


Filmy detektywistyczne:


Film noir:

poniedziałek, 24 maja 2010

Panowie z telewizji się nie znają

Oto dowód na to, że czasami telewizja nie wie, co dobre. Całe szczęście, że mamy jeszcze you tube :)


niedziela, 23 maja 2010

I drink beer, therefore I am

Alkohol jest bardzo wyraźnie obecny w amerykańskiej reklamie, co tak samo jak jego konsumpcja i sprzedaż, jest zgodne z tamtejszym prawem. Na dodatek, nie istnieją przepisy, które regulowałyby czas emisji tych reklam. Słusznie spodziewać się należy, że w tzw. prime time, podczas, gdy tysiące amerykańskich rodzin spędza czas przed ekranem telewizorów, oglądając swoje ulubione programy, w przerwach przed ich oczami migotać będzie butelka Absolutu czy Bud Light. W USA, wydatki na reklamy promujące napoje alkoholowe sięgają rzędu miliardów dolarów rocznie. Nie dość na tym, że zachwala się marki wódek i browarów, to specyfika tamtejszych reklam opiera się w dużej mierze na propagowaniu picia wśród młodzieży. Jak zauważają badacze, zwłaszcza reklamy piw, są tak skonstruowane, że na ogół, umieszczają swój produkt „obok” czegoś, co jest z reguły podziwiane i pożądane. Przykładowo, gdy dana marka obiera sobie za target mężczyzn, w reklamie ukarzą się piękne, atrakcyjne kobiety i analogicznie dzieje się, gdy firma będzie kierować swój produkt do kobiet. Nie rzadko, przedstawiane wówczas sytuacje alkoholowe obrazują przysłowiowe „dobre czasy”, miłe chwile – obfite w zabawy z przyjaciółmi. Twórcy kreują niby-codzienne, „fajne życie”, którego pragną miliony. Sporadycznie jedynie, pojawiają się dygresje, aby pić rozsądnie, albo żeby zawsze znalazł się w grupie jakiś niepijący kierowca. 

exemplum: 


btw, uwielbiam mojito :)

Podobno przeciętny amerykański nastolatek, do 18 roku życia obejrzy 100 tysięcy reklam piwa. Co ciekawe, według badań przeprowadzanych niegdyś w Stanach, widz szklanego ekranu, częsciej napotyka na alkohol podczas oglądania rozlicznych programów telewizyjnch, aniżeli samych reklam promujących trunki. Przykładowo, reklamy alkoholi w prime timie pojawiają się w relacji 0.2/godzinę, a tymczasem obrazy sytuacji alkoholowych w czasie trwania programów tv, 25 razy częściej.

sobota, 22 maja 2010

Wprawdzie Cię nie kocham, ale śpisz już stanowczo za długo:P

Oto jaka refleksja nasunęla mi sie gdy ujrzalam Tadeusza Huka w "Majce".



Dla niewtajemniczonych: Huk gra w tvn-owskim serialu brawurową rolę. A mianowicie leży w szpitalnym lozku. Czasem nawet mozemy ujrzec jego twarz:P Od dawna nie ogladalam juz "Majki" i zastanawiam sie czy po 100 odcinkach Huk w koncu sie przebudzil. Rola mezczyzny w spiaczce nie stwarza mu wielu mozliwosci w zakresie pracy mimika twarzy:P Pamietajmy jednak, ze pomysl "Majki" zostal zaczerpniety z wenezuelskiego serialu "Juana la Virgen"

. Polscy scenarzysci nie moga wiec rozbudowac roli wspomnianego aktora, nawet jesli by tego chcieli.

Przypadek Huka przypomnial mi o wielu aktorach, ktorzy dzis realizuja sie jedynie w telenowelach. Jako ze zbliza sie egzamin z filmu polskiego postanowilam napisac o nich kilka slow;D W koncu kazdy z nas oglada seriale, a wiec warto polaczyc przyjemne z pozytecznym. Mam wiec cicha nadzieje, ze nie nakrzyczycie na mnie za sporządzenie tej notki;)

Zacznijmy wiec od pani Stasi z serialu "Klan". Pamiętam ją jeszcze z czasow podstawówki, bo kojarzyla mi sie z paniami szatniarkami pracujacymi w mojej szkole. Mialy podobne granatowe halaciki i rowniez byly bardzo rozmowne. Lecz czy ktos pamieta, ze Zofia Merle grajaca Stanislawe niegdys wystapila w "Ktokolwiek wie..." Kazimierza Kutza?

Z kolei Dioniozy ze "Zlotopolskich" to oczywiscie Ziembiński z "Kobiety w kapeluszu" Stanislawa Rozewicza. A zatem grany przez Henryka Machalice aktor teatralny, bedacy wzorcem dla glownej bohaterki. To z nim wlasnie w finalowej scenie Ewa przechadza sie po plazy deklamujac fragmenty z "Krola Lira". Sztuki, w ktorej tak bardzo pragnela zagrac, lecz niestety nie miala takiej mozliwosci.

Kolejna postacia, o ktorej trzeba wspomniec jest nieznosna Maria Zięba z serialu "Na wspólnej". W jej rolę wciela się Bożena Dykiel, która nie sposob zapomniec z "Wesela" Wajdy. Jesli pamietacie, wlasnie ona w jednej ze scen filmu trzymala miedzy palcami ogórka, kawalek kielbasy i kieliszek z alkoholem. Wspomniany fragment "Wesela" byl zreszta pomyslem operatora, Witolda Sobocinskiego. Dykiel narzekala bowiem, ze w ogole nie widac jej w filmie. Dzieki "scenie z zagryzką" choc przez chwile mogla znalec sie na pierwszym planie. Zreszta aktorke pamietamy rowniez z innego filmu Wajdy, a mianowicie "Ziemi obiecanej". Kreaowala tam postac glupiutkiej zydowki, z ktora w finale ozenil sie Karol.

Wracajac jednak do "Wesela" wystapila tam rowniez Ewa Ziętek, a więc Maria Gabriel ze "Zlotopolskich". Pojawila sie ona u boku Daniela Olbrychskiego w roli Panny Mlodej. Z kolei Witold Pyrkosz kreuje obecnie postac Lucjana w serialu "M jak Milosc". A kiedys moglismy go ogladac jako prowadzacego dom starcow, w "Prognozie pogody".

Takich przykadow z pewnoscia moznaby znalezc ogromne ilosci. Jestem pewna ze podczas czytania staneli wam przed oczami przynajmniej 3 aktorzy. Jesli tak - koniecznie o tym napiszcie, zreszta wystarczy nawet 1 przyklad;) Zachecam bowiem do komentowania -tak dla wspolnych korzysci;)

piątek, 21 maja 2010

Mam dla was wspaniałą wiadomość!:D

Karol Strasburger nadal będzie goscil w naszych domach w kazda sobotę i niedzielę o godzinie 14.00;)) Jak uspokoil mnie bowiem ostatni numer Tele Tygodnia, informacje o zdjeciu "Familiady" z anteny to tylko plotki;)Przyznam, że odetchnelam z ulga, bo czy swiadomosc iz lata mijają a rozszarpanych rzepek przybywa, nie wydaje się wam kojąca ?:D Wprawdzie od dawna nie oglądalam tego uroczego teleturnieju, ale dobrze jest wiedzieć, że istnieje na swiecie cos, co pozostaje niezmienne;) Oczywiscie w kazdym odcinku pojawia sie nowa rodzina, studio nieco "odswiezylo" swoj wyglad, a kilka lat temu Familiada wprowadzila konkurs smsowy, jednak w gruncie rzeczy jest to wciaz ten sam teleturniej. Jego struktura i charakter od 16 lat pozostaja niezmienne. Wyroznia go charakterystyczny dowcip opowiadany przez prowadzacego


czolowka, ktorej motyw przez lata nie ulegl wielkim zmianom




ale przede wszystkim same reguly "Familiady" sa trwale. Jak zbadalam to na uzytek naszego bloga- nie ulegly one metamorfozom. Wciaz uczestnicy programu podzieleni sa na dwie 5-osobowe druzyny, ktore odpowidajac na rozmaite pytania. Boga byc one pochodzic z romaitych dziedzin, co wazne jednak punktacja jaka otrzymuja gracze zalezy od tego w jaki sposob odpowiadali ankietowani. Swoja droga zawsze interesowal mnie dobor wspomnianych "ankietowanych" - podejrzewam ze sa tylko familiadowym wymyslem. W koncu ich odpowiedz bywaja dosc zaskakujace, choc prowadzacy nie wydaje sie tym faktem zszokowany
Sięgnijmy jednak do korzeni. Czy wiecie, ze "Familiada" (jak wiekszosc polskich teleturniejow) nie jest naszym krajowym wynalazkiem? Jej pierwowzor to "Family Feud"-Amerykanski program, ktory po raz pierwszy zostal wyemitowany w 1976 r. przez stację ABC Television Network.

(Zwracam tu uwage na cudownego prowdzacego, Richarda Dawsona - z pewnoscia Karol Strasburger silnie się nim inspirowal;)))

Od tej pory na calym swiecie powstalo kilkanascie odpowiedników "Family Feud", w tym polski, ktory po raz pierwszy pojawil sie na ekranie 17 wrzesnia 1994 r.


(Z pewnoscia warto tu zwrocic uwage na nadzwyczajny entuzjazm wszystkich uczestnikow - w koncu moga wygrac zawrotna kwote 100 milionow zlotych;D )

Pytania na ktore odpowiadali uczestnicy bywaly rozne. Czasem trudne... :


czasem bardzo trudne...



czasem mogly natomiast doprowadzic nas do zaskakujacych wnioskow;D :



Trzeba jednak przyznać, ze prowadzacy zachowywal zimna krew w najtrudniejszych sytuacjach. Potrafil nawet pocieszyc gracza, ktoremu nie szlo najlepiej;) :



Co ciekawe "Familiada" jest jednym z nielicznych teleturniejow gdzie prowadzacy nie czyta swoich wypowiedzi z promptera. Karol Strasburger nie ma rowniez sprzetu za pomoca ktorego mogby kontaktowac sie z reszta ekipy. On sam uwaza zreszta, ze to wlasnie autentyzm decyduje o ogromnej popularnosci "Familiady".
Trzeba bowiem zaznaczyc, ze kazdy odcinek przyciaga przed telewizory kilka milionow widzow, zas szczegolna popularnoscia ciesza sie odcinki specjalne (np. milosnicy kotow kontra milosnicy psow, czy ekpia "Klanu" kontra ekipa "Zlotopolskich").

Jedno jest jednak pewne - widzowie nie chca by "Familiada" zniknela z TVP2. Przynajmniej tak twierdzi Karol Strasburger: "Mysle, ze niektorzy zazdroszcza nam takich wysokich wynikow" (oglądalnosci) - powiedzial w wywiadzie. Faktem jest jednak, ze wspomniana plotka przypomniala niektorym widzom o samym istnieniu "Familiady". Przynajmniej ja sie do nich zaliczam - a wiec moze byl to sprytny chwyt marketinkowy?;)

środa, 19 maja 2010

Każdy z was jest gwałcony, ale jedyne, czego pragnie, to gwałcić innych.

"Dziś nie będzie komunikatów, ani dowcipów, żadnych nowych wiadomości.
Chciałem się z wami pożegnać, ale to nie jest powód do smutku. Po prostu od jutra będziecie kochać kogoś innego. Czy wiecie, za co mnie lubicie? Im głupszy był mój program, tym wy czuliście się mądrzejsi. I o to dokładnie chodziło. Z telewizyjnego chaosu wybieracie prawdy, które uznacie za wygodne, przyswajacie sobie tylko to, co utwierdza was w przekonaniu, że bierność jest cnotą i koniecznością. Bo to jest właśnie to, w co chcecie wierzyć.
Płaczecie, użalacie się nad sobą. I co wtedy? Siadacie przed telewizorem; czujecie się rozgrzeszeni, bardziej ludzcy od tych, na których patrzycie. A przecież oglądacie takich samych, jak wy: tak samo zakłamanych, tak samo słabych, tak samo uległych. Telewizja jest stworzona na wasze podobieństwo!
Przestańcie być bandą głupich baranów! Jesteście ogłupiali, bezwolni: każą wam oddać krew, oddajecie, każą wam chodzić na czworaka, zrobicie to. Sprzedacie godność, sprzedacie uczciwość, by kupić większy telewizor, by dostać jakiś marny ochłap władzy. Każdy z was chce rządzić i sam jest niewolnikiem. Każdy z was jest gwałcony, ale jedyne, czego pragnie, to gwałcić innych. Czym różnicie się od tych, na których plujecie? NICZYM! Jesteśmy tacy sami!"
- Iron Idem -

niedziela, 16 maja 2010

Wideoklip jaki jest każdy widzi

Jakiś czas temu pisałam o MTV i moich pierwszych doświadczeniach z tym typem telewizji pod koniec lat 80-tych. MTV, w swojej klasycznej formule, składało się przede wszystkim z teledysków do piosenek. I właśnie wideoklip będzie „bohaterem” niniejszej noty, bo choć wideoklip jaki jest każdy widzi, warto bliżej przyjrzeć się temu gatunkowi telewizyjnemu.

Wśród wielu definicji lat osiemdziesiątych istnieje także taka, która określa je jako epokę wideoklipu. Teledysk pojawił się na początku lat 80-tych, m.in. za sprawą amerykańskiej telewizji muzycznej MTV. Jest on nową formą kreacji estetycznej – syntezą wszystkich rodzajów sztuk widowiskowych. Według definicji Marcina Więcława wideoklip to: wykonany w celach komercyjnych krótki film, który łączy zarejestrowany dowolną techniką przedstawiający obraz z konstytutywnym wobec niego utworem muzycznym. Warto podkreślić, że wideoklip czerpie inspirację z filmu reklamowego.

W konstrukcji wideoklipu mamy do czynienia ze zdecydowaną dominacją dźwięku nad obrazem. Kategorią w szczególny sposób łączącą muzykę z obrazem jest rytm. Dzięki ruchowi w kadrze, ruchom kamery i montażowi rytm muzyczny znajduje swoje odbicie na ekranie. Najważniejszym środkiem rytmizującym obraz wideoklipu jest montaż. Istnieją teledyski zawierające powyżej 200 ujęć, rzadko teledysk składa się z mniej niż pięćdziesięciu cięć montażowych. Średnia wynosi 140 ujęć na wideoklip. Zatem, montażowa dynamika obrazu jest więc jedną z cech wideoklipu jako gatunku.

Teledysk oddziałuje przede wszystkim na emocje odbiorcy, w znacznie mniejszym stopniu odwołując się do jego intelektu. W wideoklipach dominują nastroje: historii miłosnej, kuszenia, zabawy, nostalgii, wspomnienia, obsesji, prowokacji, niepokoju, pobudzenia, buntu, niezwykłości absurdu, rytuału i wytworności.

Oto kilka przykładów (wybór subiektywny spośród moich ulubionych teledysków) :

Konwencja miłosna – przejęła, prawie w niezmienionej formie, powstałą na gruncie filmu fabularnego, konwencję melodramatu. Faktura obrazu jest najczęściej zmiękczona przez użycie specjalnych filtrów, montaż spokojny, a ujęcia stosunkowo długie.

Dj Shadow, Six Days


Konwencja kuszenia – jej elementy znajdują się w konwencji miłosnej. Zasadniczą różnicą jest brak organizującego całość sensownego schematu fabularnego. Podstawowe zadanie teledysku zrealizowanego w tej konwencji to maksymalne podniecenie widza. Montaż staje się agresywny, operuje niezwykłymi ustawieniami kamery, ujęcia są krótkie.

Madonna, Express Yourself


Konwencja prowokacji – jej cechą jest rozbijanie społecznych tabu, atakowanie powszechnie uznanych zjawisk i instytucji, np. rodziny i kościoła. Montaż jest szybki, teledysk szokuje widza obrazami przemocy i seksu.

Madonna, Like A Prayer


Konwencja zabawy – jest konwencją najbardziej pojemną. Jej głównym zadaniem jest pobudzić do śmiechu, odprężyć i zrelaksować widza.

Jamiroquai, Seven Days In Sunny June


Konwencja niepokoju – polega na atakowaniu widza ciągami ciągami krótkich, niepowiązanych logicznie ujęć o intrygującym charakterze. Pokazywane w dużych zbliżeniach węże, jaszczurki, ptaki, rozbijane szkło, pot, zmięta pościel to motywy najczęstsze. Osaczają one odbiorcę, tworzą poczucie zagrożenia.

Nine Inch Nails, Closer


Konwencja niezwykłości – przez kreację obrazu próbuje się dotrzeć do rzeczywistości baśniowej. Wszystko jest tu ostentacyjnie nieprawdziwe.

Simply Red, Never Never Love


Konwencja wspomnienia – obowiązkowo pojawia się retrospekcja. Często wykorzystuje zbliżenia twarzy wykonawcy i występujących postaci.

Gwen Stefani, Cool


Konwencja buntu – pokazują bunt, zarówno społeczny, jak i wewnętrzny, emocjonalny.
W tej konwencji teledyski przedstawiają rzeczywistość taką, jaka ona jest, a nawet gorszą, niż jest.

George Michael, Freedom


Konwencja intertekstualnych odwołań – teledysk wykorzystuje istniejący już wcześniej tekst, np. teledysku, czy filmu, wzoruje się na nim zarówno na poziomie treści, jak i formy, parafrazuje go, wchodzi z nim w intertekstualną grę.

Seal, Kiss From A Rose


Reasumując, z większości teledysków wyłania się obraz świata jako raju totalnej konsumpcji. Wideoklip, jak i reklama, ciągle pobudza nowe pragnienia. Świat przedstawiony w wideoklipie nie jest ekwiwalentem świata realnego – to świat wykreowany i fikcyjny.

Za rewolucyjny i zarazem najlepszy teledysk w historii uznaje się klip nagrany do piosenki "Thriller" Michaela Jacksona. To rozbudowana, czternastominutowa etiuda filmowa, w której piosenka wpleciona jest w fabułę utrzymaną w konwencji horroru. Jest pierwszym teledyskiem, do którego realizacji zatrudniono twórcę filmów fabularnych. Jego reżyserem jest John Landis. Najdroższy teledysk w historii to "Scream" Michaela Jacksona, który kosztował 7 000 000 $.
Reżyserzy filmowy, którzy realizowali teledyski, to. m.in.: Antonioni, Scorsese, Jarman, Jarmush, Jordan, Fincher, Kar-Wai, Romanek.

Źródło: Marcin Więcław, Język videoclipu

sobota, 15 maja 2010

Wiktory! Victory?

ACHTUNG!

21 maja odbędzie się gala wręczenia Wiktorów - polskich nagród dla osobowości telewizyjnych [sic!]

50 nominowanych w 10 kategoriach:

Najpopularniejszy polityk:

Jerzy Buzek, Janusz Lewandowski, Radosław Sikorski, Donald Tusk i Lech Wałęsa


Najwyżej ceniony komentator lub publicysta:

Mateusz Borek, Kamil Durczok, Jarosław Gugała, Tomasz Lis oraz Tomasz Sianecki



Najpopularniejszy aktor telewizyjny:

Piotr Adamczyk, Agata Buzek, Andrzej Grabowski, Tomasz Karolak oraz Artur Żmijewski



Gwiazda piosenki i estrady:

Edyta Górniak, Robert Janowski, Krzysztof Krawczyk, Andrzej Piaseczny oraz Natasza Urbańska


Najlepszy prezenter TV:


Krzysztof Ibisz, Jarosław Kuźniar, Maciej Orłoś, Marcin Prokop, Anita Werner


Twórca najlepszego programu informacyjnego:


Ewa Ewart, Wojciech Iwański, Tomasz Lis, Michał Olszański, Rinke Roojens


Osobowość telewizyjna:

Krzysztof Ibisz, Szymon Majewski, Grażyna Torbicka, Andrzej Turski, Kuba Wojewódzki


Największe odkrycie telewizyjne:

Wojciech Cejrowski, Dorota Gardias, Julia Kamińska, Krzysztof Respondek, Katarzyna Zielińska


Najpopularniejszy sportowiec:


Tomasz Adamek, Marcin Gortat, Justyna Kowalczyk, Mariusz Pudzianowski, Drużyna Siatkarzy


Wiktor publiczności:

Katarzyna Cichopek, Andrzej Grabowski, Krzysztof Ibisz, Robert Janowski, Kuba Wojewódzki

oraz


Superwiktor za całokształt twórczości:
Leszek Balcerowicz, Andrzej Grabowski, Michał Kwieciński, Czesław Lang, Zenon Laskowik, Maciej Orłoś, Adam Pieczyński, Piotr Rubik, Włodzimierz Szaranowicz, Piotr Walter.


Stawiamy zakłady?

sobota, 8 maja 2010

It's Scotch! Czyli alkohol i reklama

Nie odbiegając daleko od tematu wokół, którego krążą moje myśli: film z 1897 roku promujący whisky marki Dewar's, uznawany za pierwszą sfilmowaną reklamę.

Cheers!

Kochamy seriale (niekoniecznie polskie;))

Z tej okazji krótki przegląd tego, czego nie widać na ekranie;)

"The O.C" (Mój ukochany serial z czasów licealnych;D)




"The Gilmore girls" (Z dedykacją dla Dżagi;))


"Dr. House" (Dla fanów;) A może raczej fanek:P)


"Friends" (W końcu to klasyka:D)


"Na wspólnej" (Jako polski akcent:P)


Milego oglądania!:)

poniedziałek, 3 maja 2010

News without mercy

Kontynuując wątek satyry na telewizję, o którym wspomniałam co nieco we wcześniejszym poście, chciałabym zaprezentować ów motyw w wydaniu amerykańskim na jaki natrafić można w sieci. Tym samym przedstawiam The Onion News Network - 24-godzinny internetowy kanał powstały w marcu 2007 na bazie najpierw tabloidowego magazynu The Onion, później jego wersji on line. TONN składa się z kilku bloków będących głównie parodiami programów amerykańskich stacji telewizyjnych. Wyliczanie rozpocznę od programu In The Know with Clifford Banes, parodii niedzielnych porannych programów informacyjnych pokroju This Week stacji ABC. Kolejny panel reprezentuje Onion News Room wyśmiewający fenomen breaking news. Następnie dawka sportowych emocji zaaplikowana w programie The Onion Sports Network i najczęściej oglądany przeze mnie, blok prześmiewający poranne programy śniadaniowe, o których mówiliśmy już nie mało, Today Now! Tutaj do obejrzenia wzruszająca gra aktorów, a w tym miejscu coś dla miłośników filmu E.T. O-Span, jako ostatni z programów, jest "oknem na Waszyngton" dla obywateli USA.

Poziom reprezentowany przez twórców theonion.com jest zarówno technicznie, jak i merytorycznie zadowalający. Wydaje się że można się przy tym dobrze bawić. Chociaż, muszę przyznać, iż sama jeszcze nie dotarłam do wszystkich zakamarków i nie obejrzałam nawet połowy z zamieszczonych tam filmów.

Jako, że rozmawiamy ostatnio na zajęciach właśnie o gatunkach w telewizji, pozwalam sobie zaserwować jeden ze realizowanych przez Onion show, w którym będzie mowa dokładnie o serialu. Dla miłośników LOST.


niedziela, 2 maja 2010

Matrix has you!

Jerzy Duszyński w "Hydrozagadce" Andrzeja Kondratiuka, czyli agent Smith 30 lat wcześniej ;)


czwartek, 29 kwietnia 2010

Futro w kolorze sienny palonej, "E.T" i potrawka z kota czyli kilka słów o moim ukochanym sitcomie:)

Wydawaloby sie ze "Alfa" nikomu przedstawiać nie trzeba, a tu tymczasem przed zeszlotygodniowymi zajeciami na temat serialu spotkala mnie niespodzianka: Okazalo sie ze nie kazdy w dziecinstwie spisywal przepisy na danie z kota w 10 minut, a co więcej - nie wie nawet jak wygląda ich amator.

W związku tym postanowilam przyblizyc wam postac Alfera, którego dzisiaj darzę chyba jeszcze większą miloscią niż kiedys:) Podejrzewam, że wynika to z faktu iż obecnie rozumiem więcej jego aluzji, które szalenie mnie one bawią (a rzadko zdarza mi się glosno smiac podczas ogladania telewizji;) Sięgnijmy więc do korzeni i przyjrzyjmy się genezie tego uroczego sitcomu, na przykladzie ktorego mozna dostrzec cechy wspomnianego gatunku telewizyjnego. W koncu nie ma to jak polączenie przyjemnego z pożytecznym;)
Otóż postać Alfa stworzyl Paul Fusco (), który podkladal równiez glos tytulowego bohatera. Na pomysl serialu opowiadajacego o przygodach przybysza z kosmosu podobno wpadl po obejrzeniu filmu "E.T." (1982) Stevena Spielberga. Inspiracje wspomnianą produkcją nietrudno zresztą dostrzec w serialu - choćby tytulowy skrót "A.L.F" pochodzi od slow Alien Form Life podbonie jak "E.T." od The Extra-Terrestrial. Niestety początkowo Fusco mial problemy ze znalezieniem kogos, kto chcialby wyprodukowac "Alfa". Liczyl, ze projekt sfinansuje Disney Studio, jednak odrzucilo ono jego ofertę. Co więcej Jim Henson () twórca Muppetów ( nie chcial podjąć się stworzenia maskotki tytulowego bohatera. Na szczęscie stacja NBC zainteresowala się serialem i w konsekwencji od 1986r. rozpoczęla jego emisję. Tak powstaly 4 sezony ("Alf" byl obecny na antenie do 1990r.) obejmującego 104 odcinki i kilka filmów krótkometrażowych. W 1 i 2 sezonie w postać sympatycznego kosmity wcielil się mierzący 90 cm aktor węgierskiego pochodzenia Michaly "Michu" Meszaros (, potem stosowano inne metody. Co ciekawe muzykę skomponowal Alf Clausen - twórca piosenki do serialu "Simpsonowie" (zapewne zbieżnosc imion nie jest przypadkowa;))
Akcja serialu toczy się w domu rodziny Tannerów - Willy'ego i Kate, ich dzieci - Briana i Lynn, oraz kota Szczęsciarza (którego Alf nieustannie usiłuje zjesc). Najwiecej scen rozgrywa sie natomiast w salonie gdzie stoi telewizor(Alf uwielbia spędzac tam czas) oraz w garażu (gdzie rozbił sie jego statek kosmiczny). Widać tu pierwszą bardzo charakterystyczną dla sitcomu cechę - ograniczoną przestrzeń. Wydarzenia dotyczą niewielkiej grupy bohaterów i ich aktualnych problemów, dlatego rozgrywają się w obrębie domu(np. "Swiat wedlug Bundych) czy miejsca pracy (np. "Skrzydla"). Historia jest zwykle prosta (sitcom trwa nie więcej niż 25minut) i dotyczy bieżących relacji między postaciami. Każdy odcinek stanowi odrębną calosc, skupiając się na pewnym problemie (np. w drugim odcinku "Alfa" do rodziny Tannerów przychodzi sąsiadka pani Ochmonek, by pilnować Briana, a kosmita podczas jej obecnosci musi ukrywac sie w sypialni Tannerów - co przychodzi mu z trudnoscia;)) Oczywicie zdarza sie, ze historia zostaje podzielona na dwa odcinki (wtedy pod koniec pierwszego pojawia się napis "Ciąg dalszy nastąpi..."), ale naczelną zasadą sitcomu jest fakt, że jego emisja może byc przerwana w każdym momencie - stąd też epizody są ze sobą luźno polaczone (glownie za sprawa miejsca i glownych postaci).
Wiedza na temat bohaterów jest budowana w oparciu o kilka podstawowych cech, ktore poznajemy na początku emisji serialu. Sprawia to, ze oglądanie "Alfa" można rozpocząc od dowolnego epizodu, gdyż nie zaburza to w żaden sposób percepcji calosci. Postaci raczej się nie rozwijają - to widzowie poznają je coraz lepiej. Przykladem moze byc Kate, ktora wydaje sie nie lubic Alfa, ale z czasem jej chlodne zachowanie okazuje sie jedynie pozą - w gebi serca kocha go rownie mocno jak reszta rodziny (no, moze poza Szczęciarzem;))
Zdecydowanie jednak za cechę, która najsilniej kojarzona jest z sitcomem można uznać smiech pojawiajacy sie po kazdym z gagow. Jest on rejestrowany podczas nagrywania odcinków, gdy pulbicznosc znajduje sie w studio (np. "Swiat wedlug Bundych"), po wyswietleniu gotowych materialow grupie widzow (np. "Pomoc domowa"), ale najczesciej bywa preparowany (poprzez manipulację gotowym materialem dzwiękowym - np. wyciszanie zbyt glosnego smiechu). Niestety nie znalazlam informacji jak sprawa wyglądala w przypadku "Alfa", ale jesli tylko sie dowiem - niezwlocznie was o tym poinformuje:)
Tymczasem zachecam do ogladania opisanego serialu - nie wiem czy wiecie, ze wujek Alfa byl znanym aktorem. Ma na koncie role w "Kocie na gorącym naczyniu mikrofalowym" oraz "W przeminęlo z rybą" - jako filmoznawcy jestescie zobowiazani sledzic losy jego krewniaka;)
PS: Chętnie dodalabym więcej linkow, ale niestety większosc alfowych filmikow na youtubie blokuje tę opcję:(

niedziela, 25 kwietnia 2010

Muzyczne smaczki zza południowej granicy.

Wczesnym niedzielnym popołudniem. Co nieco muzyki. Z odbiornikiem tv w tle. Smacznego.

sobota, 24 kwietnia 2010

And the winner is...

TVN (Dla niewtajemniczonych - skrót od Telewizja Nowa:D ) Mowa oczywiście o wynikach przeprowadzonej w ostatnich tygodniach ankiety, w której udział wzięła ok. 1/3 naszej blogowej społeczności. Być może ogólna miłość do telewizji utrudniła wybór tej jednej, jedynej stacji, bo z pewnością nie obawa przed opublikowaniem wyników - pamiętajcie, że ankieta jest anonimowa:P Niemniej jednak, w przyszłości liczymy na wzrost frekwencji ( z góry uprzedzam, że nagród nie będzie;P ), a tymczasem przyjrzyjmy się rezultatom- chociaż jeśli chodzi o mnie, nie są zaskakujące.
Jak wynika z odpowiedzi ankietowanych - nie lubimy telewizji publicznej. Nikt z respondowanych nie przyznał się do sympatii odnośnie TVP1 lub TVP2. Na liście możliwych odpowiedzi nie znalazło się jednak TVPInfo, być może więc powyzsze stwierdzenie wydaje się pewnym naduzyciem. Nalezy bowiem zaznaczyc ze az 33% pytanych jako ulubioną stację wskazało "Inną" (niż TVP1, TVP2, Polsat, TV4, TVN). Podejrzewam jednak, ze w znacznej większości pod odpowiedzią "Inna" znalazła się stacja tematyczna (sportowa, filmowa, muzyczna czy przyrodnicza). Celowo jednak tego rodzaju nie zostały wyróżnione - chodziło o zbadanie preferencji telewizyjnych jak największej liczby osób. Również tych które mają dostęp tylko do kanałów "bezpłatnych" ( w cudzysłowie, bo w końcu wszyscy płacimy abonament radiowo - telewizyjny:P ), takich, które można oglądać nie posiadając telewizji kablowej lub cyfrowej.
Bezsprzecznie ulubioną stacją ankietowanych okazał się TVN. Zapewne z powodu dużej liczby programów rozrywkowych. Prawdopodobnie z ramówki wspomnianego kanału respondowani rzadko wybierają filmy (20 - minutowe reklamy to przeciez porazajacy sprawdzian wytrzymałości). Dziwi mnie niewielka sympatia dla stacji TV4 (osobiście mojej ulubionej wśród kanałów bezpłatnych). Zebrała ona jedynie 22% głosów, a więc o połowę mniej niż TVN. Moim zdaniem nie docenia się faktu, ze TV4 prawdopodobnie jest jedną z najmniej "ideologicznych" stacji, wśród przeze mnie wymienionych. Kanał ten wielokrotnie podejmował sie bowiem emisji programow odrzucanych przez inne stacje (np. "Jazdy figurowej", "Włatców móch") - z mojego punktu widzenia wspiera więc autorskie projekty. Niewykluczone jednak, że osobista sympatia jaką odczuwam do TV4 bierze się z małej ilości reklam, sentymentalnych podróży do czasów dzieciństwa (np. powtórki serialu "Na południe"), programów "Mała Czarna", "Galileo" czy "Spadkobiercy", oraz oczywiście programu edukacyjnego "Mat.ma", którym miałam już okazję wspominać:)
W związku z tym zastanawiam się jakie są WASZE ulubione programy i dlaczego? :) (tym razem nie mam na myśli konkretnych kanałów, ale właśnie talk -shows, seriale, programy publicystyczne itp.) Czekam na wypowiedzi!:)

piątek, 23 kwietnia 2010

Wierszokletka z bożej łaski - Kaja S.

Sekretne życie Honoraty

Siedzę sobie, obiad wcinam,
Chwytam w dłoń pilota-władcę,
Nagle sobie przypominam,
Żem widziała na okładce

Gazety telewizyjnej
Gwiazdę wielce u nas znaną,
Też z kroniki policyjnej,
Mimo wszystko uwielbianą.

Nastolatki, gospodynie,
Siedząc przed telewizorkiem,
I nie pomnąc, że czas płynie,
Mylą poniedziałek z wtorkiem.

Wypatrują oczy w ekran,
Przeżywają dylematy,
Bohaterki, również reklam,
Serialowej Honoraty.

Obowiązki zaniedbane,
Dawno wykipiała zupa,
Sterty brudów nieuprane,
Ale na ekranie dupa,

Tej niewiernej Honoraty,
Jest ważniejsza od dzieciaków,
I od męża, i od taty,
No, i nawet od chłopaków!

Gapiąc się w gazetę myślę:
Co tam głupia Honorata,
Walić durną telewizję,
Ja wychodzę dziś do świata.

Pieprzyć sztuczne dylematy,
Zdrady wszelkie i miłostki,
Tej głupiutkiej Honoraty,
Ja się doczekałam wiosny!

Telewizjo, żegnaj dzisiaj,
Żegnaj marny ty serialu,
Bo już dłużej nie chce mi się,
Wolę jednak żyć w realu!

wtorek, 13 kwietnia 2010

Dla kogo Wawel?...

Zamieszczam to video dla dyskusji, dla kontrowersji, dla przemyśleń.

http://www.tvn24.pl/-1,1652092,0,1,nie-na-wawel-powazki,wiadomosc.html

sobota, 10 kwietnia 2010

Katastrofa samolotu prezydenckiego

Nie wiem czy wszyscy już o tym wiedzą, pewnie tak bo mówią o tym w radiu i telewizji. Prezydent Kaczyński z żoną, wielu przedstawicieli parlamentu i prawdopodobnie czlonkowie rodzin katyńskich zginęli w katastrofie, jaka miala miejsce dzis o 9.00, nieopodal Smoleńska. Nie wiem dlaczego tutaj o tym piszę, moze dlatego ze jestem podenerwowana, zszokowana, chyba nadal nie mogę w to uwierzyć. Kiedy przy sniadaniu sluchalysmy z mama radia i podali te informacje, bylysmy pewne ze to jakas pomylka. Dziennikarz powiedzial doslownie dwa zdania, a nastepnie jak gdyby nigdy nic puszczono muzyke. Jego sformulowania "samolot prezydencki", "para prezydencka" wydawaly sie niejasne. Spojrzalysmy na siebie z mama: "Para prezydencka", która para, kto lecial tym samolotem, moze prezydent go komus pozyczyl? Przeciez nie powiedzieliby tylko 2 zdan w radiu i nie wlaczyli normalnej muzyki? Chyba przerwaliby program? Po prostu nie uwierzylysmy temu co uslyszalysmy. Stwierdzilysmy ze pewnie zle sfrormulowali informacje. Chwile sie nad tym zastanawialysmy po czym pierwsze co powiedzialam : "Mamo trzeba wlaczyc tvn24". Bylam pewna ze jesli naprawde cos sie stalo bedzie o tym mowa. Mama wlaczyla telewizor na tvp info (wlaczenie kablowki zajmuje wiecej czasu, a tam mamy tvn24). I faktycznie okazalo sie ze to prawda. Bylysmy zszokowane. Szczerze mowiac nadal nie moge w to uwierzyc. Mialam pisac dzis licencjat, ale na razie nie jestem w stanie tego robic. W takiej sytuacji nieważne staje sie to jakie mamy poglady w kwestii polityki, co myslelismy o tych ludziach. Oni nie zyja, to jest tragedia dla calego kraju. Naprawde nie wiem co mam powiedziec w tej sytuacji, bo wszystko brzmi jakos bezsensownie. Wszyscy oni zostawili rodziny, to byli zwyczajni ludzie. Ale to takze ogromna czesc rzadu, prezydent, glowa panstwa. Tusk podobno plakal kiedy sie dowiedzial. Mnie tez chcialo sie plakac. To niewazne na kogo glosowalam, mysle ze kazdy czuje teraz cos podobnego, ogromny smutek i szok. O 17.30 ma być Msza na Wawelu za tych, którzy zginęli. Wciąz nie wiadomo ilu bylo ich dokladnie, mowi sie o 89 osobach ale tez o 130, 132. Cos strasznego. Przelaczylysmy potem z mama na tvn24, tam zaproszono m.in. Leszka Millera, Aleksandra Kwasniewskiego. Byla krotka rozmowa telefoniczna z Lechem Walesa. Mysle ze to szok dla wszystkich. Premier zwolal specjalne posiedzenie w Warszawie. Marszalek sejmu zgodnie z konstytucja przejal teraz obowiazki prezydenta. Wlasnie wlaczylam tvn 24 i mowia ze przyczyna tragedii prawdopodobnie byl blad zalogi, samolot rozbil sie przy czwartym ladowaniu. Chociaz zgodnie z tym co slyszalam wczesniej byla ogromna mgla, a lotnisko w niezbyt dobrym stanie. Moze to dziwne, ale czuje sie podobnie jak wtedy gdy dowiedzialam sie o zamachu na World Trade Center. W radiu i telewizji wciaz podawano coraz nowsze wiadomosci, moja przejete przyjaciolka pierwsza mi powiedziala o tym co sie stalo, kiedy zadzwonila. Teraz to ja do niej zadzwonilam, a dowiedziala sie ode mnie. Od tamtej tragedii minelo 9 lat, pochlonela duzo wiecej ofiar, ale szok jest podobny. Ciagle zastanawiam sie czy jakis prezydent zginal w taki sposob? W wypadku? Bylo tyle zamachow... Ale katastrofa lotnicza. Naprawde brak mi slow. W jednej chwili zginelo tylu ludzi. Moja mama caly czas powtarza: "Jeszcze wczoraj wypowiadal sie w telewizji..." kiedy wspominaja jakies nazwisko. Zadzwonila tez babcia. Moja mama przypomniala sobie ze byla w Krakowie kiedy dowiedzialy sie o tragedii w Czarnobylu. W takich chwilach dobrze jest chocby uslyszec kogos bliskiego. Nie wiem co moge wiecej napisac, wiem ze moja notka jest chaotyczna i moze wydawac sie dziwne ze w ogole ja zamieszczam, ale po prostu poczulam taka potrzebe. Mysle ze mnie zrozumiecie. Zostala ogloszona zaloba narodowa. Nie chodzę do Kosciola, ale tez chcialabym byc teraz z ludzmi. To piekne, ze w najtrudniejszych chwilach wszyscy sie ze soba solidaryzuja. Jest w tym cos niezwyklego.

piątek, 9 kwietnia 2010

Brak zGodności

Na sali pełno ludzi. Wszyscy tupią, przeklinają, klaszczą. Krzyczą. Najchętniej wykrzykują rzeczy w stylu: "Pokaż dupę!"
Na scenie dwa grubasy, które jedzą nie tylko "tłuste kiełbasy", ale znacznie więcej. O! Znacznie więcej!I na dokładkę są w samych szortach. Widok iście odpychający, ale widownia wyje z uciechy. "Pokaż dupę! Pokaż dupę!" - co też mężczyźni ochoczo czynią.
Na scenę wjeżdża kobieta. Leży na stole ubrana w samą tylko bieliznę i... jedzenie oczywiście. Ale nie jest to piękna tajska modelka przybrana w sushi przypominające otwierające się kwiaty, a tłusta dziewczyna, cała upaprana jedzeniem: tu hot dogi, tam kurczaki z rożna... Mężczyźni rzucają się na tak "smakowity kąsek" i zaczynają żreć (niestety żadne inne słowo tutaj nie pasuje). A widownia wyje rozradowana "Żryj z podłogi, żryj z podłogi". I co robią ci zacni panowie? Jak świnie w chlewie zaczynają "żreć z podłogi", a później ku jeszcze większej uciesze widowni zaczynają się turlać na czworaka pomiędzy rzędami rozradowanych widzów: chrum chrum! Utytłane brzuchy prawie ciągną się za nimi po podłodze, oczywiście szyneczka nie mieści się im w szortach. Można oglądać ich zaiste imponujące hmm... poSALCEśladki. A widownia jak w euforii: wyje, bije brawo, robi miny świadczące o tym, że mają ochotę na zwrócenie tego, co zjedli przed chwilą.
Generalnie jest SUUUUUUUUUUPER!!!

Cóż to może być? Najadłam się na kolację dziwnych rzeczy i teraz śnią mi się groteskowe koszmary?
Nie.
To może zaczytuję się w jakiś scenariuszach teatralnych, czy książkach wieszczących, że zaczynamy się cofać w rozwoju?
Nie!
A może to jest jakaś terapia zbiorowa dla totalnych czubków?
Również nie, a może i tak. To Amerykanie. I ich ukochany The Jerry Springer Show Jak przez przypadek natknęłam się na ten program w telewizji Puls, to nie mogłam uwierzyć w to co widzę. Nie chcę tutaj obrażać Amerykanów, ale oglądając to utwierdziłam się w przekonaniu, że... A może jednak nie powiem, w jakim przekonaniu się utwardziłam, nie wypada mówić źle o bliźnich.
W telewizji widziałam już różne rzeczy i raziły mnie one mniej lub bardziej, ale zawsze przechodziłam nad nimi do porządku dziennego. Ale to?
Nachodzi mnie tutaj jakże już oklepane pytanie: Jak bardzo człowiek jest się w stanie upodlić dla pieniędzy? Niestety bardzo. I taki sposób (nawet jeśli wyreżyserowany) sprzedawania swojej intymności potrafię przyrównać tylko do filmu pornograficznego. Bo do jasnej cholery trzeba mieć chociaż minimalne poczucie własnej godności.
Skoro takie programy zaczynają być sprowadzane do polskiej telewizji, to niestety tylko patrzeć jak poczciwa i już nie-kontrowersyjna Ewa Drzyzga będzie musiała odejść na emeryturę, by na jej miejsce mogło wskoczyć jakieś kolejne wcielenie Jerrego. Kogo widzicie w jego roli? Może Zygmunt Chajzer by się nadawał: w końcu ma już niejakie doświadczenie w prowadzeniu programów, które popularność zyskują dzięki ludziom, którzy dają się dobrowolnie poniżać za pieniądze?

Wiem, że nie powinno się publikować takich emocjonalnych postów, bo mogą one wydawać się po prostu śmieszne, ale co mi tam. Mnie to oburza i już!

A tutaj fragment rzeczonego programu, żeby nie było, że zmyślam :P

czwartek, 8 kwietnia 2010

Telewizyjne serwisy informacyjne w Polsce, czyli niusyzacja telewizji

Drodzy blogowicze i telemaniacy!

Potraktujcie mój wpis jako skromny wstęp do jutrzejszych zajęć z teorii telewizji.

Historia serwisów informacyjnych w Polsce sięga 1956 roku, kiedy na ekranach pojawia się program Wiadomości Dnia, przemianowany w 1958 roku na Dziennik Telewizyjny. Przez długie lata był on jedynym źródłem informacji i jednocześnie potężnym narzędziem propagandy dla władz. Od początku wiadomości te nadawane były o godz. 19.30.

W 1989 roku, po przemianach politycznych w Polsce, Dziennik Telewizyjny zastąpiono Wiadomościami. Pierwsze wydanie, które miało miejsce 18 listopada 1989 roku, obejrzało ponad 62 procent Polaków powyżej 15 roku życia. 26 czerwca 1986 roku wyemitowano pierwszy Teleekspress, który był przeznaczony dla młodej widowni. W TVP2 od 2 września 1991 roku istnieje Panorama. W roku 1992 pojawia się Polsat, a wraz z nim produkowane od samego początku Informacje.

Przełomem dla telewizyjnych serwisów informacyjnych były Fakty, nadawane w TVN od 3 października 1997 roku. Był to pierwszy program informacyjny w stacji komercyjnej, który przełamał monopol Wiadomości. Fakty już na starcie zaskoczyły widzów i konkurencję nowatorską, niespotykaną do tego czasu w Polsce formułą. Fakty wzorowane są na serwisach informacyjnych jakie istnieją w Stanach Zjednoczonych od lat pięćdziesiątych. Główną rolę odgrywa w nich prowadzący, który jest nie tylko wizytówką programu, ale i całej stacji. Nazywany jest anchormanem (od ang. ‘anchor’ – ‘kotwica’, anchorman to najsilniejszy zawodnik w sztafecie). Wzorem amerykańskim twórcy programu wyeksponowali rolę prowadzącego, który nie tylko sam pisze teksty, ale ma wpływ na dobór materiałów prezentowanych w danym wydaniu informacji. Pełni on funkcję pośrednika pomiędzy stacją, widzami a pozostałymi reporterami. Staje się on jednocześnie prawdziwym autorem, autorem implikowanym oraz narratorem pojawiającym się na ekranie, podczas gdy widz w domu staje się symultanicznie odbiorcą wewnątrztekstowym, widzem implikowanym oraz prawdziwym widzem, mając wrażenie bezpośredniej, interpersonalnej komunikacji (patrz: Kozloff S, Teoria narracji a telewizja).
Fakty charakteryzują się rozbudowaną dramaturgią, typową dla sensacji. Podawane informacje są „sensacyjne” i nie pozwalają uwadze widza osłabnąć choćby na chwilę. Twórcy programu osiągają ten efekt konsekwentnie stosując schemat polegający na podawaniu wiadomości nudnej na przemian z pasjonującą. Fakty jako pierwsze wprowadziły tzw. forszpany, czyli krótkie zapowiedzi najważniejszych tematów. Również w Faktach po raz pierwszy w polskich wiadomościach pojawiły się puenty, wypowiadane przez reporterów i umieszczane na końcu, bądź w środku przygotowanego materiału, czyli tzw. stand-upy. Warto też zwrócić uwagę na elementy graficzne, które wprowadzane są po to, by urozmaicić podawane informacje – Fakty chętnie stosują mapy, schematy, wykresy, plansze. Warty podkreślenia wydaje się także fenomen multiplikacji przekazywanych informacji, czyli umieszczania pasków informacyjnych u dołu ekranu oraz po boku.

Rok 2003 przyniósł na polskim rynku telewizyjnym duże zmiany, których bohaterami są programy telewizyjne. Utworzono TVN 24 – pierwszy polski kanał informacyjny 24/7. TVN 24 wzorowany był na amerykańskim CNN. Pod koniec 2007 roku wystartowała TVP info, kanał informacyjny Telewizji Polskiej, a w 2008 roku stacja Polsat zaczęła nadawać swoją telewizję informacyjną Polsat News.

Źródło: Guzik Kinga, Rewolucja „Faktów” i niusyzacja telewizji, [w:] 30 najważniejszych programów TV w Polsce, red. Godzic Wiesław, Warszawa 2005, s. 19-28.

A na koniec: profesjonalizm dziennikarzy TVN :)

wtorek, 6 kwietnia 2010

"Wiadomości w naszym dzienniku będą dobre lub złe (...) ale zawsze prawdziwe"

"Premier... wykorzystać tak piękną lipcową niedzielę, ale wrócić z wakacyjnego wypoczynku na 19.30 i główne wydanie Wiadomości"

A jakże inaczej. Najważniejsze sito informacyjne od lat. Emitowane w zamian za niegdysiejszy
Dziennik telewizyjny. (Dla niektórych 19.30 to nadal czas "na Dziennik").

Średnio udany montaż, jednak idea była zacna. Zakładała autorytet (!?) premiera RP, który bez wątpienia przerwie swój wypoczynek i poświęci najbliższe kilkadziesiąt minut na przegląd informacji zaserwowany w głównym daniu programu Pierwszego Telewizji Publicznej przez
Wiadomości. A my maluczcy powtórz(y)my za nim ów gest.

Odkąd pamiętam ktoś wokół mnie zawsze zarzucał programowi oportunizm czy konformizm. Kiepsko odnajduję się w tym, co dzieje się aktualnie na szachownicy walki o władzę w Polsce. Tymczasem trafiłam w jednym z moich ulubionych miejsc w sieci na grupę Nie oglądam Wiadomości na TVP 1. Przypuszczam, że zmotywuje mnie to do historycznej analizy poglądów prezentowanych przez twórców Wiadomości od 18 listopada 1989 roku (data premiery) po dziś dzień... Ale to wszystko po gorączce czerwcowych nocy (czyt. egzaminów).

Wish me luck!

sobota, 3 kwietnia 2010

Szparag w roli głównej czyli czego to Niemcy nie wymyślą

W sumie to nie jadłam nigdy szparagów. Nawet za bardzo nie wiem jak wyglądają. Ale mój ukochany program "Galileo" (http://www.teleman.pl/prog-6892962-galileo.html) jak zwykle przyszedł mi z pomocą;D
W dzisiejszym odcinku dowiedziałam się zatem jak rozpoznać swieżego szaparaga, z czym go jesc i jak przechowywać. Teraz będę już pamiętać, że najsmaczniejszy szparag musi wydawać specyficzny dźwięk kiedy pocieramy go o drugiego przedstawiciela gatunku. Co więcej polanie szparagów 60 gramami stopionego masła pozwala naszemu bohaterowi zachować wartosci odzywcze podczas pieczenia. I nie pytajcie mnie dlatego akurat taką iloscią, bo tez nie mam bladego pojęcia, skoro waga szparagów ma być dowolna.
Jak latwo sie domyslic 10 minut z tym uroczym warzywem (każdy odcinek "Galileo" sklada sie z kilku reportaży tej dlugosci) doprowadził mnie do zadania sobie fundamentalnego pytania: Na Boga, dlaczego ja to oglądam? Z pewnoscią nie założę plantacji szparagów, a więc tajniki jego uprawy na nic mi się nie przydadzą. A skoro tak do kogo do kogo skierowany jest ten program i na czym polega jego fenomen?
Otóż dla niewtajemniczonych, program "Galileo" to program popularnonaukowy, nadawany na antenie telewizji tv4 od 2007 roku. Jest realizowany z użyciem materiałów swego niemieckiego pierwowzoru, emitowanego przez stację ProSiebien (http://www.prosieben.de/) w 1999 roku. Podczas ok.45 minut (1h z reklamami) widz poznaje kulisy produkcji przedmiotów codziennego użytku, przyczyny rozmaitych zjawisk oraz ciekawostki ze swiata. Czyli ogólnie rzecz biorąc może zglebic mechanizm powstawania grzmotu, zwiedzić fabrykę opon albo dowiedzieć się czy da się podrobić batona snickers

Oczywiscie z wlasnego doswiadczenia wiem, ze te informacje zapomina się tak szybko jak je przyswaja. Choc nie zmienia to faktu, ze ma się wrażenie, iż po tym programie zyskuje się jakąs wiedze. Niewazne ze dotyczy ona domowej produkcji żelków, grunt ze zaspokaja dziecięce pragnienie poznawania swiata. Bo z tym wlasnie kojarzą mi się poruszane tam kwestie, w rodzaju "Dlaczego cytryna jest żólta?".
Niemniej jednak programy popularnonaukowe (a w tym "Galileo") postrzegane są jako polaczenie rozrywki z nauką. Trudno temu zaprzeczyc, gdyz zlebiana tam problematyka jest skwapliwie są udokumentowana. Fakt, ze ta lekcja prawdopodobnie na nic sie nie przyda, wcale nie zmniejsza przyjemnosci z oglądania;) Dlatego zachęcam do poprawiania sobie humoru w kazda sobote i niedziele, o godz. 19, na stacji tv4=)

środa, 24 marca 2010

TV o sobie

Oszukałam czas, ha! Oto post nie najnowszy. Późną nocą w minioną niedzielę pisany. Miał zostać odrzucony, ale zabawa na prawie autorskim przywróciła go do łask.

Transmedialne opowiadania, o których pisał Jankins (komiksy - matrixy, etc. tutaj więcej słowami samego autora idei: http://www.henryjenkins.org/2007/12/we_had_so_many_stories_to_tell.html#more sprawiają mi wielką frajdę. Poszukiwania odwołań, źródeł czy zapożyczeń w filmach na przykład bywały nie rzadko najciekawszym punktem wielu spotkań towarzyskich. Taką zabawę, jak się okazuje można prowadzić także na podstawie tekstów telewizyjnych.
Steven Johnson wspominał w swojej książce pt. "Interface culture" o tzw. metaformach (metaforms). Mnoży się od nich w telewizji, szczególnie dzisiaj. Są one swego rodzaju filtrami, przez które przepływa cały telewizyjny flow. Można by rzec, że niejako porządkują one ów potok informacji, nieprzerwanie atakujących nas odbiorców ze wszystkich stron. Lecz czy jest to ich faktyczną intencją? W pewnym sensie, owszem. Ale nie jest to celem samym w sobie. Bowiem wielkim korporacjom, a tym samym właścicielom stacji telewizyjnych chodzi przede wszystkim o zysk... Jednak, żeby by nie być jednostronnym, należy przyznać, że faktem jest, iż w jakiś sposób rewidują napływające treści, lecz wedle własnej optyki. Przez wzgląd na swój profil oraz target.
Mówiąc ogólnie, koncepcja metaform Johnsona polega na tym, że pewne media "biorą" informacje i treści z innych mediów i prezentują je w specyficzny dla siebie sposób. Twórcy przygotowują swego rodzaju przegląd informacji lub streszczenie, które ma wspomóc widza w ich przyswojeniu.
Johnson podzielił metafory na kilka rodzajów. Tak oto podług jego koncepcji istnieją tzw. condensers. Są to, jeśli dobrze zrozumiałam (bo z tekstem Johnsona miałam do czynienia w oryginale) wszelkiego rodzaju programy informacyjne, których domeną jest news jak np. CNN czy ABC News, ale także takie programy jak Entertainment Tonight. Ten ostatni, będący kolejnym podopiecznym CBS Television Distribution (intrygującego skądinąd molocha pokroju przedsiębiorstwa Charlesa Fostera Kane z filmu Wellesa) uzyskał miano "the most watched entertainment newsmagazine in the world" o czym dumnie głosi treść hasła ET w amerykańskiej wikipedii - zachęcam do lektury: http://en.wikipedia.org/wiki/Entertainment_Tonight(Aha, i nie będę tłumaczyć, bo po angielsku dumniej brzmi). Gotowa byłam z rozpędu zaliczyć program pokroju SPORT TELEGRAM (TVP 2 o ile dobrze pamiętam, a tu dla przypomnienia: do tejże grupy. Tymczasem okazuje się, że takie skrótowe formy przekazywania informacji należą do innego typu programów, mianowicie tzw. samplers. W tym wypadku mamy do czynienia z sprowadzonym do minimum komentarzem, bo liczy się szybkie przekazanie faktów. Johnson rozróżnia ponad to metaformy: tzw. interpreteters oraz tzw. translators. Jako ostatni typ metaform wylicza Johnson tzw. satirist. I o tych programach, w których komentuje się, krytykuje, często ośmiesza i wyszydza treści bądź formy z innych środków masowego przekazu, chciałabym tutaj wspomnieć szerzej. Przykład? SZYMON MAJEWSKI SHOW (w skrócie: SMS [sic!] odwołanie do już-nie-nowinki technologicznej jako żyw), o którym na ostatnich zajęciach koleżanka Gocha pokusiła się powiedzieć parę słów, będących owocem dokonanej przez nią wnikliwej analizy tegoż programu (szacun  ). Jako gatunek zazwyczaj określany jest frazą „program rozrywkowy”. Bez wątpienia i takim jest. Ale czy tylko? To pytanie pozostawiam bez odpowiedzi, ponieważ spodziewam się osobnych zajęć których tematyka będzie oscylowała wokół problemu gatunków w telewizji. Czegóż zatem nie znajdziemy u SZYMONA? Na odcinek programu składają się następujące elementy: („żenujący”) żart prowadzącego na wstępie (przykład „z innej beczki”: . Ponadto parodie śpiewane np. Julia Kamieńska wykonująca piosenkę „Bujajcie się faceci” na melodię przeboje Katty Perry „I kissed a girl”. Quiz „Końca nie widać”, gdzie prezentowane są fragmenty audycji telewizyjnych, a uczestnicy (goście programu Majewskiego) muszą odgadnąć zakończenie. Najzabawniejszy chyba w tym wszystkim jest talk-show „Rozmowy w tłoku” – parafraza programu prowadzonego przez Ewę Drzyzgę w tej samej stacji (TVN). Jest to niejako kabaret w kabarecie. Parodiuje się tutaj polityków (Lech Kaczyński, Donald Tusk, etc.), aktorów (Beata Tyszkiewicz, Daniel Olbrychski) czy piosenkarzy (moja ulubiona aktorka tego cyklu i jej postać – Dorota „Doda” Rabczewska), etc. Oto próbka: . Dla miłośników seriali Majewski przygotowuje liczne serie, m.in.: „Magda M. – 20 lat później” (kolejne odwołanie do podopiecznego macierzystej stacji programu), „Ojciec A’mateusz” (aluzja do serialu TVP), „Natasza Klasa” (tutaj nie trzeba podpowiedzi jak sądzę) oraz wiele innych. Ciekawym cyklem jest ten, w którym obserwujemy perypetie Ędwarda Ąckiego i jego partii ĘĄ, postaci, w którą wciela się sam Majewski. Owa fikcyjna postać, całkowicie wykreowana przez Majewskiego nie tyle istnieje sobie jako bohater serialu w SMSie, ale bierze udział w programach faktycznie istniejących w ramówce TVN tak, jak robią to realnie istniejący celebrities.
Chciałabym jeszcze wspomnieć o jednym elemencie show, który pojawił się podaj tylko raz na wizji. Nazwany został „Violi nie widać” i jak czytam na łamach niesławnej polskiej wikipedii – był to quiz dodatkowy w zastępstwie piosenkarza – więcej nie powiem, a kto chce się dowiedzieć dlaczego i o jakiego piosenkarza chodzi, niechaj sobie poszpera w czeluściach Internetu, albo napisze list do redakcji (ha!). Wracając do tematu: gośćmi odcinka byli: aktorka grająca główną rolę w TVN-owskim serialu „Brzydula” oraz mężczyzna, którego nazwiska nie pomnę. Polecono im rywalizować w domyślaniu się co powie Violetta – bohaterka tego samego serialu. Dla ciekawskich, a nie obecnych przed odbiornikami w odpowiednim czasie, podaję wyniki zmagań – remis. Zwróciłam na to szczególną uwagę, ponieważ wielu z moich znajomych na Facebooku używa aplikacji zatytułowanej „złote myśli Wioletty Kubasińskiej”, gdzie po kliknięciu otrzymują jak się domyślam mądrości pochodzące z kwestii bohaterki serialu.
SMS to jeden z wielu pojawiających się w telewizji przykładów metaformy typu satirist. Z dziką przyjemnością powrócę do tego tematu w kolejnym moim poście. A zatem – w następnym odcinku: pojawi się nowy wpis oscylujący wokół zagadnienia satirist, którego bohaterem będzie nie kto inny jak… cebula! :D [Koniec dygresji]
SZYMON MAJEWSKI SHOW, jak każdy niemal program w dobie Internetu, istnieje także w sieci i żyje tam swoim własnym życiem. Na oficjalnej stronie SMS http://szymon.plejada.pl/index.html można spędzić (stracić?) drugie tyle czasu (jak nie więcej), który poświęca się na oglądane poszczególnych odcinków programu.
O programie Szymona Majewskiego można by napisać jeszcze wiele więcej. Głębsza analiza poszczególnych części składowych show powinna potwierdzić nasze wnioski z zajęć i zainspirowane nimi w dużej mierze wynurzenia, na które zdobyłam się dzisiejszego wieczoru. Naprawdę żałuję, że zostawiam temat na takim etapie, ale sen mnie zmaga, a jutro nowe wyzwania czekają. Również telewizyjne. Zatem, na dobranoc werset z hymnu macierzystej stacji SMS:
Just enjoy the show…

wtorek, 23 marca 2010

Memories from the past – kiedy telewizja miała smak oranżady!

1989 rok, Kołobrzeg, ja – pięcioletnia dziewczynka, mój nastoletni brat i rodzice. Jesteśmy na wakacjach. Wypocząć, wyplażować się, wymoczyć. Dwa tygodnie.
W wynajętym mieszkaniu telewizor z pilotem i satelitą.

Wtedy po raz pierwszy zobaczyłam MTV.

Dziś trudno wyobrazić sobie, żeby telewizja budziła takie emocje, ale dla mnie, pięcioletniego dziecka, MTV było odkryciem i absolutną ekscytacją. Byłam kompletnie urzeczona! Wsiąkłam w ekran telewizora, zaczarowana feriami barw, szybkim montażem i młodzieżową muzyką. MTV było czymś zupełnie innym, niezwykłym. Nigdy wcześniej nie widziałam takiej telewizji. Moją percepcję ukształtowały: Teleranek i Piątek z Pankracym, Krystyna Loska i Bogumiła Wander. A w MTV szaleństwo! Percepcja paleo-widza odwrócona do góry nogami, pulsująca w rytm hitów schyłku lat 80. Do dziś pamiętam Cher i jej Shoop, Shoop, Shoop Song, Money For Nothing Dire Straits i Another Brick In The Wall Pink Floyd’ów. No i nieśmiertelni Beavis i Butt-head!!! Wtedy jeszcze nie rozumiałam angielskiego, ale pokochałam ich wielce. Nie przypuszczałam też, że pewnego dnia na zajęciach z teorii telewizji dowiem się, że program ten należy do dyskursu II rzędu.

Przez całe nasze nadmorskie wakacje siedzieliśmy z bratem godzinami przed telewizorem i, odurzeni wielością bodźców, wpatrywaliśmy się w ekran. Tamtego lata przeszłam prawdziwą inicjację telewizyjną . Od tamtej pory nic już nie było takie same… A telewizja zaczęła mieć smak oranżady.

Shoop, shoop, shoop (M)TV!

http://www.youtube.com/watch?v=VwGGZTZ-3pM

środa, 17 marca 2010

Tak a'propos Zuzinych wynurzeń reklamowych. Zgadzam się z nią w wielu aspektach. Rzeczywiście jest tak, że jak w reklamie pojawi się jakaś wpadająca w ucho melodia, to zaraz wyszukujemy na you tube co też to może być. I wcale nie jest tak, że jak już odnajdziemy ten utwór, to zapominamy z jakiej reklamy on pochodzi. Do dzisiaj na przykład pamiętam, że kilka lat temu poleciała reklama Opla, w której wykorzystano utwór Portishead. Gdzieś tam w pamięci siedzą mi również reklamy Gorącego Kubka Knorr, czy ostatnia przeurocza reklama Orange. Wydaje mi się, że następuje tutaj swoiste sprzężenie zwrotne, które jest korzystne dla obu stron: wykonawca zyskuje popularność, a reklamowany produkt nierozerwalnie zostaje skojarzony z danym utworem muzycznym.
I teraz mój aktualny faworyt: świetny mariaż Nissana Qashqai i Amon Tobin i jego doskonały "Four Ton Mantis" . Miło się ogląda a jakie doznania muzyczne!

wtorek, 16 marca 2010

Teledysk czy reklama - kwestia postrzegania

Słyszeliście kiedyś nazwisko Michał Pruszkowski? Ja też nie, chociaż podejrzewam, że gdybym posiadała konto na last.fm mogłabym powiedzieć coś więcej na jego temat;P Ponieważ jednak i tak jest mnie już w internecie za dużo i nie planuje dołączyć do grona jego członków, odsyłam do Norberta tudzież innych blogujących, a tymczasem przejdźmy do sedna sprawy.

Otóż wspomnianego Michała Pruszkowskiego poznałam - rzecz jasna - za sprawą telewizji. A dokładanie reklamy biura podróży TUI, którą być może część z was oglądało. Muszę przyznać, że ten 30 - sekundowy spot nastraja bardzo optymistyczne. Naprawdę trudno wyłączyć telewizor, kiedy słychać piosenkę, jaka mu towarzyszy. Po kilku dniach od momentu kiedy po raz pierwszy się z nią zetknęłam, prześladowała mnie myśl, co to za melodia - byłam przekonana, że wyciągnięto ją lamusa;)
Tymczasem jakież było moje zdziwienie, gdy po odwiedzeniu niezawodnego youtube'a, dowiedziałam się, że piosenka ta została napisana specjalnie do reklamy. I to właśnie przez wspomnianego Michała Pruszkowskiego (Zresztą to nie jedyny spot, do którego skomponował muzykę).

Zastanawiacie się dlaczego o tym piszę? Odpowiedź jest prosta. Doszłam do wniosku, że autor reklamy jest geniuszem. Reklama TUI ma już na youtube ponad 30 000 wyświetleń, a zafascynowani piosenką Pruszkowskiego widzowie domagają się wydania jej na płycie.

Czy to nie fantastyczny pomysł - uzupełnić reklamę chwytliwym utworem? I to nie takim, który jest już znany, lecz zupełnie nowym, którego nigdzie indziej nie można usłyszeć?
Nieszczęsny widz nie tylko nie wyłączy telewizora w czasie reklamy, ale co gorsza - będzie ją oglądać on-line. W jaki bowiem inny sposób mógłby posłuchać swojej ukochanej melodii?

Poniżej link do wspomnianej reklamy, oraz do reklamy Kropli Beskidu, z którą sytuacja ma się podobnie. Milego "sluchania"!;))



poniedziałek, 15 marca 2010

Ciężko ciężko bardzo ciężko torba wypchana pierogami ruskimi kupnymi a jakże w uszach gra taratatatata wieje trochę Autobus co tak długo i do domu Zmęczenie nic się nie chce a jak nic się nie chce to sięga się po pilota i zajmuje miejsce przed telewizorem Rozmowy w Toku chcę być jak Doda jestem blondynką i nie mam wiele do powiedzenia ale mówię bo przecież jestem w telewizji ja znów przeszłam sto milionów operacji plastycznych bo mąż mnie pobił i dlatego musiałam wstawić sobie implanty pośladków a potem już sama nie wiem Jogurty Danone w których pływa nowy model Opla a w środku siedzi mężczyzna i gada przez telefon Nokia jednocześnie gotując jakieś szybkie danie z Winiary bo przecież kochanie przez gotowanie a zaraz potem płyn do naczyń bo przecież po takiej uczcie składającej się z dezodorantu i rewolucyjnego żelu pod prysznic firmy nivea trzeba posprzątać potem jakieś sądy nie sądy pani sędzia mówi jakże mądrym głosem w sumienie wiem co naturszczycy są nienaturalni jak cholera i jeszcze płomienna mowa ale już o najfantastyczniejszym środku na katar na świecie a jak leczyć katar to tylko za pomocą chipsów lays i to koniecznie tych natural a potem jeszcze ktoś mnie do czegoś zachęcał w przerwie na serial obejrzałam majkę może znów zobacz się w telewizji odrywam się od tego ekranu tylkodlaczegojestemjeszczebardziejzmęczonaniżprzedtem? gajfhgjsjkasjdghsjgfhal!!!!!!!!!!!

niedziela, 14 marca 2010

Moje 5 minut

Dziś wieczorem, podczas przygotowywania kolacji, rozmyślałam o moim najnowszym odkryciu telewizyjnym. Pisząc "najnowszym" mam wprawdzie na myśli "sprzed kilku tygodni", ale jak wiadomo czas jest pojęciem względnym, zatem nie bądźmy zbyt drobiazgowi.

Wspomniana refleksja naszła mnie podczas ścierania żółtego sera na tosty, gdyż program o którym mowa, trwa dokładnie tyle, ile przygotowanie tej, jakże zdrowej potrawy. 5 minut czystej przyjemności (bez reklam 3,5) - właśnie tyle czasu moja kolacja spędza w mikrofalówce. Minimum czasu, maksimum treści - czy tak właśnie będzie wyglądać telewizja za kilka lat? Biorąc pod uwagę fakt, że mamy coraz mniej czasu na jej oglądanie, taka sytuacja wydaje się bardzo prawdopodobna. Przykucie uwagi widza na kilka minut jest przecież zdecydowanie łatwiejsze, niż utrzymanie tego stanu przez pełną godzinę. Stąd też wnioskuję, że w przyszłości, telewizyjna ramówka będzie zbiorem kilkuminutowych programów, wplecionych w gęstą sieć reklam. Niewykluczone zaś, że proporcje pomiędzy nimi, będą się miały właśnie, jak 3,5: 1,5.

MAT.MA, zobacz jakie to proste to seria filmów edukacyjnych mających pomóc nieszczęsnym maturzystom w zdaniu egzaminu. Program obejmuje 75 odcinków, mini-lekcji, emitowanych codziennie, na antenie telewizji Tv4. W przystępny sposób wyjaśnia on rozmaite zagadnienia za pomocą generowanych komputerowo animacji, a wszystko rozgrywa się w abstrakcyjnej, białej przestrzeni, gdzie umieszczona jest "nauczycielka".

I tutaj rodzi się pytanie: dlaczego tego typu program jest emitowany właśnie w telewizji prywatnej? Czy projekt współfinansowany ze środków Unii Europejskiej nie powinien być realizowany w telewizji publicznej? Szukając odpowiedzi na to pytanie, trafiłam na stronę http://www.interklasa.pl/ (gdzie codziennie można także oglądać wspomniany program). Tam dowiedziałam się, że aby przeprowadzić akcję w telewizji publicznej budżet musiałby być wyższy ok. 26 razy (!). Oczywiście wśród czynników, które zadecydowały o wyborze Tv4 wymienia się także inne - m.in. fakt, że jest łatwo dostępna oraz ogląda ją wielu młodych ludzi. Niemniej jednak, czy to nie paradoks? Akcja edukacyjna w telewizji prywatnej? Czy to nie telewizja publiczna ma nieść "misję", i czy to nie do niej należy zadanie emitowania takich programów? Pytanie to pozostawiam otwarte i zachętam do własnych refeksji na ten temat;)

Tymczasem pragnę powrócić do wątku telewizji przyszłości, telewizji jutra, pojutrza i popojutrza:p Muszę bowiem przyznać, że choć MAT.MA to program skierowany do maturzystów i jako humanistce teoretycznie winien mnie nużyć, ilekroć trafię na jego emisję, nie potrafię zmusić się do wyłączenia telewizora! Kiedy zobaczyłam go po raz pierwszy, sądziłam, że to reklama, a mimo to, nie przełączyłam programu - może wciągnął mnie strumień?;)Jeśli jednak faktycznie tak się stało, w grunice rzeczy prowadzi mnie to do przerażającego wniosku: Oglądam telewizję bezmyślnie i to za każdym razem! Nie włączam przecież odbiornika punktualnie o 18.55 by obejrzeć wspomniany program - trafiam na MAT.MĘ przypadkowo, więc w zasadzie przez te 5 minut równie dobrze mogłabym oglądać cokolwiek innego.

Z drugiej jednak strony, zdradzę wam pewną tajemnicę. Kiedy poświęcam te 5 minut swojego życia telewizji, nie mam absolutnie żadnych wyrzutów sumienia. Wręcz przeciwnie, odnoszę wrażenie, jakbym robiła coś pożytecznego. Tylko potem przypominam sobie, że średnią prędkość nauczyłam się obliczać jakieś 10 lat temu.